„Goodnight Warsaw” opisuje miasto przez relacje między jego mieszkańcami?
Piotrek Kowalczyk kiedyś napisał, że dawno żadna piosenka nie była tak blisko opisania jego przeżyć w mieście jak ta. Kiedyś Muniek opisywał Warszawę, to było rzeczywiście bardzo warszawskie, ale może w tej chwili życie w Warszawie trochę bardziej przypomina życie w Berlinie. Miasto też się trochę zmieniło, tak jak ludzie w nim mieszkający czy szlajający się po mieście. Gdy Muniek pisał, że „w knajpach zaczyna się picie”, to pisał o trochę innych knajpach, o innym świecie.
Może w tej chwili ten świat jest trochę bardziej podobny do tego, jak się żyje na Zachodzie. Nie mówię, że to dobrze lub źle, nie chcę oceniać. Może PDW nie odczytuje tego tekstu jako warszawskiego, ale są tacy, którzy widzą w ten sposób swoje przeżycia w Warszawie.
Co wpływa na to, że miasto zmienia się tak szybko?
Widzimy, co się dzieje na świecie, można łatwo śledzić, co się dzieje w muzyce, nawet eksperymentalnej, i np. robić podobne rzeczy.
Myślę, że jest większa swoboda w tworzeniu kultury po prostu. Mamy swoje możliwości medialne – poprzez internet, poprzez spotkanie się w tych miejscach, robienia tej kultury, używanie swojego języka, wykorzystywanie nowych metod przekazu. Jest to bardzo dynamiczne, cały czas jest przepływ zespołów, informacji, coraz więcej zespołów przyjeżdża do Polski, także tych mniej znanych, ale ciekawych. Grają w Kulturalnej, w Powiększeniu itd., zdarzają się bardzo fajne rzeczy.
Pewna otwartość i idea do it yourself są teraz bardzo silne. Bez wsparcia większych firm i większych interesów, bez korporacji czy państwa my potrafimy tę kulturę robić.
Podróżowanie też w tym pomaga? Paula jest z Kanady. Polacy bez problemu jeżdżą teraz do Londynu, Paryża, Berlina. Mnóstwo ludzi przyjeżdża do Warszawy pracować, co roku są tu tysiące nowych studentów. Masz dla kogo grać?
Warszawa to jest inny temat. Fajnie byłoby otworzyć tych ludzi na to, co się dzieje tutaj w mieście. Juwenalia są obstawione przez studentów, a w mieście dzieje się jeszcze dużo rzeczy, których częścią mogliby być.
Warszawa dopiero od niedawna zmienia się w tym kierunku na taką skalę. To, jak w tej chwili wygląda to miasto... Nie wiem, czy zwróciłeś uwagę, jak pusto od paru lat robi się na święta. Jakby ktoś zabrał stąd 90 procent mieszkańców, wywiózł gdzieś. Cała Warszawa, która przyjeżdża tu pracować czy studiować – wyjeżdża, jest miasto z ogromną ilością dobrych miejsc, które stoją zupełnie puste. Zawsze było trochę mniej ruchu, ale w tej chwili to jest widoczne na maksa.
Jeszcze o tych słodko-gorzkich tekstach Pauli i Karola. W jakim stopniu one są uszyte z osobistych przeżyć?
To są rzeczy najbardziej naturalne chyba dla wszystkich. Każdy ma do czynienia z rozstaniem w sensie, że z kimś był blisko, a potem przestał być blisko, albo ktoś umarł po prostu. Większość osób ma w rodzinie kogoś, kto odszedł, i te teksty też są o tym. Albo każdy z nas miał jakieś dzieciństwo i ono się skończyło [śmiech]. To jest o tym. To są rzeczy, które bywają smutne albo piękne, albo wzruszające. To rzeczywiście jest w tych tekstach. Ja i Paula opisujemy to dzieciństwo, te rozstania, to odchodzenie ludzi i przeżywanie tego – to jest nasz sposób opisania tego. Mam nadzieję, że to jest w pewnym sensie oryginalne – że to jesteśmy my opisujący to i my mamy jakąś poetykę opisywania tego. Na pewno są osobiste.
Myślę, że dobre teksty nie są do końca wprost. Trudno o tym opowiadać, ale np. gdybyśmy napisali: „mój dziadek umarł, a kiedyś mi tu czytał książki”, to by było inaczej, niż napisać: „And the room you left, and the books you read out loud to me, still ring out in me”. To jest dla mnie super wspomnienie dziadka. Kogoś, kto był mi bliski, kto wprowadzał mnie w świat książek, i cały czas słyszę, jak mi czyta. Jakbyśmy napisali to w bardziej bezpośredni sposób, to nie byłoby takie fajne. A uważam, że to jest ładne. Takie teksty lubię.